latach pokoju za panowania Artura. Przypuszczała też, że

latach pomieszczenia za panowania Artura. Przypuszczała też, że w razie czego sam Gwydion nie miałby skrupułów, by pozbyć się takiego małego, nie chcianego rywala. dobrze jednak było nie ryzykować – przecież właśnie sam Artur uszedł śmierci, pomimo wszystkich starań jej i Lota, i dożył wieku, by zasiąść na tronie. Czekałam nadto długo. To Lot powinien zostać Najwyższym zwycięzcą tych wszystkich ziem, wiele lat temu, a ja jego królowa. dziś jednak nikt mnie nie powstrzyma. Viviana odeszła, Morgiana jest stara; Gwydion uczyni mnie królowa. Jestem jedyną żywą istotą, której rady on posłucha. – A co z sir Mordredem, Morag? Czy król i królowa mu ufają? Głos dziewczyny zaczął słabnąć i znacznie zwolnił. – Nie potrafię powiedzieć... Mordred stale jest u boku króla, raz słyszałam, jak król mówił do niego... blizny, ale mnie głowa boli, co ja tu robię przy ogniu? Przecie mnie kucharka ze cery obedrze... – Był to głupawy głos Bekki, dodatkowo tylko na wpół przytomny, i Morgause wiedziała, że daleko w Kamelocie Morag znów zapadła w swój dziwny sen, w którym stała przed królowa Lothianu, czy też królowa ciemności... Morgause chwyciła naczynie z krwią i strzepnęła na ogień kilka ostatnich kropel. – Morag! Morag! Usłysz mnie, wróć tutaj, rozkazuję ci! – Moja królowo – głos damy dochodził teraz jak z oddali – sir Mordred ma zawsze u swego boku jedną z tych kapłanek Pani Jeziora, mówią, że to jakaś krewna Artura... Niniana, córka Taliesina, pomyślała Morgause. Nie wiedziałam, że opuściła Avalon. Ale też i po co miałaby tam zostawać? – Sir Mordred został mianowany kapitanem królewskiej jazdy na pora, gdy nie ma Lancelota. Chodzą też słuchy... Ojej, ile dymu, pani, czy chcesz podpalić cały zamek? – Bekka przecierała oczy i krztusiła się. Rozwścieczona Morgause popchnęła ją mocno i dziewczyna, krzycząc, wpadła w ogień, ale wciąż była zamroczona i nie potrafiła się o własnych siłach wygrzebać z płomieni. – Przeklęta, obudzi mi cały zamek! – Morgause chciała wyciągnąć dziewczynę z ognia, ale jej własna suknia też się zajęła, a potworne wrzaski dziewczyny kaleczyły uszy Morgause jak ostre igły. Biedna dziewczyna, nic już dla niej da się zrobić – jest ta poparzona, że nie jest z niej żadnego pożytku, nawet jak przejdzie przez!, pomyślała. Szybko wyciągnęła wrzeszczącą, szarpiącą się dziewczynę z płomieni i nie zważając na poparzenia własnych rąk, położyła się na niej, przyciskając czoło do jej czoła, jakby chciała ją uspokoić, potem jednym cięciem poderżnęła jej gardło od ucha do ucha. Krew trysnęła na ogień, a dym uniósł się wysoko w komin. Morgause poczuła, że cała się trzęsie od niespodziewanego przypływu mocy, a potem zaczęła się jakby rozrastać na cały pokój, na cały Lothian, na cały świat... przenigdy wcześniej nie ośmieliła się na tak wiele, ale teraz wydarzyło się to przypadkiem. Wydało jej się, że oto bezcielesna unosi się nad całym krajem. Po latach pomieszczenia na drogach znów widoczne były wojska, a na zachodnim wybrzeżu lądowały wielkie statki brodatych wojowników, którzy grabili i palili miasta, burzyli klasztory, uprowadzali z nich kobiety... byli jak szkarłatny wicher, dochodzący już nawet do granic Kamelotu... Morgause nie wiedziała, czy to, co widzi, rzeczywiście już dzieje się na tych ziemiach, czy też ma dopiero nadejść. Krzyknęła w narastający mrok: – Chcę zobaczyć mych synów na wyprawie po Graala! Komnatę wypełniła ciemność, nagła i gęsta, przesiąknięta dziwnym zapachem spalenizny, a Morgause znalazła się na podłodze, na czworakach, powalona nagłą falą mocy. Dym trochę zrzedł, w ciemnych pomieszczeniach pojawiło się niewielkie przejaśnienie, powietrze wokół niego drgało jak wywar gotujący się w kotle. następnie, w tym narastającym świetle, Morgause